Ostatnio na forach parentingowych, jak co roku przed świętami, pojawiają się dyskusje na temat „prawdy o świętym Mikołaju”. Zwolennicy nieokłamywania dzieci spierają się ze zwolennikami nieodbierania dzieciom atmosfery czegoś wyjątkowego, nadprzyrodzonego. W tych dyskusjach solidaryzuję się zarówno z jedną, jak i z drugą stroną. Zarówno z rodzicem, dla którego bez wiary w cuda nie byłoby bożonarodzeniowej magii, jak i z tym, który wspomina gorzkie chwile z własnego dzieciństwa, kiedy jakiś dobrodziej brutalnie uświadomił go, skąd się biorą prezenty. Jestem głęboko przekonana, że wszystkim tym dyskutującym rodzicom zależy na tym, żeby ich dzieci przeżywały cudowne momenty i wyniosły z nich wspomnienia, które będą grzały ich serce w długie zimowe wieczory dorosłego życia.
My, rodzice, często tak bardzo staramy się dać dzieciom to, czego sami nie mieliśmy w dzieciństwie (albo przeciwnie – co sami uwielbialiśmy), że zapominamy o tym, że przecież nasze dzieci mogą mieć zupełnie inne potrzeby i marzenia.
Są dzieci, które kochają magię, cuda i zjawiska nadprzyrodzone, a dla innych najważniejsze mogą być fakty i rzetelna wiedza.
Dlatego niektórzy z nas miło wspominają dziecięce wierzenia, które rozpłynęły się stopniowo i bez żadnej traumy, a inni pamiętają szok z kłamstwa, poczucie zdrady i zawodu. Swoją drogą, jestem przekonana, że gdyby dorosłym osobom dano całkowicie wyimaginowaną możliwość, by osobiście przekonać się, przy użyciu jakiejś naukowej procedury, czy Siła Wyższa istnieje – nie wszyscy skorzystaliby z tej możliwości. Myślę, że część z nas z różnych powodów wolałaby zachować swoją wiarę, nie zamieniając jej w pewność jednego lub drugiego. Podobnie może być w przypadku naszych dzieci.
W mojej rodzinie od początku nie kryłam się przed dziećmi z tym, że kupuję i pakuję prezenty, natomiast jedna i druga babcia wprowadziły postacie Aniołka i Jeżiszka – mieszkamy w Czechach, gdzie wprawdzie większość obywateli jest bezwyznaniowa, jednak prezenty świąteczne przynosi osobiście dzieciątko Jezus, czyli Jeżiszek. Zatem u nas w domu prawo dawania prezentów przysługuje wszystkim – zarówno postaciom nadprzyrodzonym, jak i zwykłym śmiertelnikom. Na bezpośrednio zadane pytania odpowiadam zgodnie z prawdą – Aniołka nigdy nie widziałam, ale nie mogę mieć pewności, że nie istnieje. Pozostawiam przestrzeń zarówno na wiarę, jak i na fakty.
Przede wszystkim jednak traktuję rozmowy o zjawiskach takich jak Aniołki i Mikołaje jako okazję do pielęgnowania tolerancji. I właśnie tolerancja jest dla mnie jednym z głównych przesłań i wartości, które niosą ze sobą Święta Bożego Narodzenia: Pokój ludziom dobrej woli.
Osobiście wierzę, że absolutna większość ludzi ma w sobie chęć czynienia dobra.
I życzyłabym sobie, żeby przynajmniej w okresie świątecznym ci ludzie dobrej woli nie walczyli między sobą o swoje wartości i racje, nie próbowali przekonać innych, że to moje wartości są lepsze niż twoje – zdrowsze, ważniejsze i głębsze. Żeby święta były czasem, w którym na chwilę przestaniemy przekonywać innych do naszych prawd i wartości, a zamiast tego powiemy sobie po prostu – wierzę w twoją dobrą wolę. Wprawdzie cię nie rozumiem, sama myślę i czuję inaczej, ale wiem, że masz swoje powody i dla ciebie ma sens to, w co wierzysz. Szanuję to.
Pokój z tobą.
A jeżeli do tego chcesz dołożyć dodatkowo prezent – to od razu mam propozycję. Takim prezentem może być wysłuchanie i próba zrozumienia. Na przykład tego, dlaczego nasz maluch chce dostać aż tyle prezentów. Wczucie się w jego wyobrażenia o tym, jak zbuduje cały zabawkowe miasto w swoim pokoju i jak wszystkie te elektroniczne plastikowe zabawki, które mnie wkurzają, nocą będą ożywać i robić sobie imprezy. Albo wysłuchanie męża i szczere zainteresowanie tym, dlaczego myśli, że dzieci czasami potrzebują dostać klapsa. Jasne, że z wieloma poglądami się nie zgodzimy (i to mocno nie zgodzimy), ale dopóki nie zaczniemy naprawdę słuchać naszych bliskich, którzy je wygłaszają, i próbować rozumieć ich punkt widzenia, nie przybliżymy się do wzajemnego zrozumienia. To przybliżanie czasami postępuje bardzo wolno, z prędkością kilku milimetrów za rozmowę. Czasami to zrozumienie się wydaje się niemożliwe – ale warto próbować. No i zawsze mamy możliwość zamknięcia dyskusji znakiem pokoju:
Pokój z tobą, wierzę w twoją dobrą wolę.
Życzę Wam wszystkim Świętego Pokoju, w te nadchodzące święta, i wielu prezentów w postaci wzajemnego słuchania się i dążenia do zrozumienia pomimo różnego sposobu widzenia świata!
Zapraszam do grupy facebookowej Mama Przyjaciel
Miejce, w którym możesz porozmawiać o wszystkim, z Mamami nadającymi na tej samej fali.